Nie wiem jak Wy, ale ja za rosołem nie przepadam. Zjem go ze smakiem, kiedy ugotuje go moja druga mama. I to by było właściwie na tyle. W domu mojego dzieciństwa rosół wstawiało się w weekend, zapewne w tygodniu nie było czasu. To właśnie on trafiał w sobotę na nasz stół, po to, by w niedzielę powrócić w postaci pomidorowej z lanymi kluskami. Zgadnijcie, który dzień tygodnia lubiłam wtedy bardziej?
Z czasów dzieciństwa pozostało mi wrażenie, że rosół to dopiero początek, coś, z czego może dopiero wyjść coś naprawdę dobrego. Sam w sobie zaś – nieszczególnie dobry, zaledwie obiecujący.
Sama wstawiam rosól 2-3 razy w tygodniu. Naszą bazę dla innych zup i jako jedyną akceptowalną zupę dla synka pierwszego, który rosół, i tylko rosół, je od około 8 lat (innej zupy nie uznaje). Kiedy pomyślę sobie, że codziennie zjada się w Polsce ponad 2,5 miliona kostek rosołowych, zastanawiam się zawsze, jak to możliwe… Wystarczy poczytać skład, by zniechęcić się skutecznie. Tymczasem, by ugotować dobry rosół potrzeba po prostu czasu i cierpliwości. I dobrych składników, które potem możemy jeszcze użyć, choćby do przygotowania quesadillas.Wstawiam rosół po powrocie z pracy, późnym popołudniem, co zajmuje chwilę, skłądniki mam zawsze w lodówce lub zamrażarce, i tak zostawiam na 4-5 godzin, kiedy wyłączam kuchenkę kładąc się spać. Następnego dnia podaję go wracającym ze szkoły, zgłodniałym dzieciom. Pierwszy głód zaspokojony. Nadwyżki zamrażam. W jednym większym pojemniku lub w foremkach na lód, by zużyć takie małe porcje do przygotowania na przykład sosu lub jako bazę do ragout.
Pomysł na krem rosołowy zrodził się z potrzeby odmiany i zimnicy za oknem. Rosół w takiej formie wydaje mi się treściwszy i smaczniejszy. Konkretniejszy i nie wymagający gotowania makaronu. Nowości przyjmują się z trudem w naszym domu, ale udało się. I znowu, wyszedł krem, który dalej może być podstawą dla innych smaków, choćby pomidorowego czy grzybowego. (Miksujemy krem z dodatkiem pomidorowej passaty albo podduszonymi pieczarkami czy brokułami – to w wersji klasycznej, młodym groszkiem lub nowalijkami w wersji wiosennej). Kiedy zostaje mi trochę rosołu i ziemniaków z obiadu jest jak znalazł. Wystarczy zmiksować je razem i lekka acz pożywna zupa – gotowa. Polecam gorąco.
Krem rosołowy
Składniki:
Na rosół:
ok. 3 l wody
500 g marchewki
ok. 1 kg mięsa na rosół – wedle dostępności (ja używam skrzydełek Bio)
250 g pora
1 pietruszka
4-5 łodyg z liśćmi selera naciowego
3 łyżki lubczyku
3 liście laurowe
ok. 10 ziaren ziela angielskiego
pieprz czarny – kilkanaście ziaren
1 łyżka soli morskiej
opcjonalnie – suszona lub surowa cebula*
2-3 gałązki zielonej pietruszki
Dodatkowo, na krem:
150 g ugotowanych ziemniaków
40 g ugotowanej marchewki z zupy
2 ząbki czosnku
2-3 łyżki posiekanej cebuli
kawałek imbiru lub imbir w proszku
1 łyżka soku z cytryny
ziarna sezamu uprażone na suchej patelni i posiekana zielona pietruszka
*czasami, dla ładnego koloru rosołu przekrojoną na pół cebulę opala się nad grillem w piekarniku i dodaje się ją do wywaru.
Przygotowanie:
1. Na dnie garnka układamy mięso w kawałkach, zalewamy zimną wodą. Dodajemy obrane i pokrojone na mniejsze kawałki warzywa. Dorzucamy ziarna pieprzu i ziela, lubczyk i liście laurowe.
2. Kiedy rosół zaczyna się gotować zmniejszamy ogień, wyjmujemy szumowiny, dodajemy sól i zieloną pietruszkę.
3. Pozostawiamy tak przez minimum 3 godziny ma wolnym gazie (to ważne, aby rósół nie był mętny). Po tym czasie możemy ewentualnie uzupełnić bulion wodą, wedle uznania i potrzeby.
4. Na oliwie podduszamy cebulę i czosnek. Miksujemy z marchewką, ziemniakami, imbirem i 600 ml rosołu. Doprawiamy sokiem z cytryny i ewentualnie solą.
5. Rozlewamy do kubków, podajemy z sezamem i natką.
Rosół w trakcie powolnego gotowania…
Smacznego!
Lubię rosół:) A Twoim ulubionym dniem pewnie była niedziela – bo pomidorowa z kluseczkami:).
Moja mama zawsze robiła rosół na niedzielę, więc pomidorowa była w poniedziałek albo we wtorek.
Lubiłam zawsze i rosół, i pomidorówkę.
Twój krem pysznie sie zapowiada:)
Uściski ,miłego dnia :*
Gdy byłam mała nienawidziłam rosołu, zawsze wybierałam gotowane mleko z kluseczkami. Teraz mi przeszło, rosół bardzo lubię i sama gotuję go raz w tygodniu na niedzielę 🙂 Zupy krem uwielbiam!
zupka idealna! kocham rosołek i kremiki również:) smakowicie wygląda
zupa krem rosol- tego jeszcze nie bylo! 😉
Z wiekiem jednak wszystko się zmienia. Jak byłam mała szczerze rosołu nienawidziłam, szczególnie tej okropnej pietruszki pływającej na wierzchu. Dziś rosół uwielbiam, taki na wiejskiej kurze, tłusty, pachnący opalaną cebulą, kapustą i goździkiem. Tylko przy tej niechęci do natki dzielnie trwam :)) Dziś chętnie zjadłabym miseczkę Twojej kremowej wersji. Potrzeba mi pozytywnej energii i dobroci.
Uściski Kochana posyłam wielkie.
U-wiel-biam zupy 😀
Anno, a ja rosół tylko mojej mamy – jeśli już i to z domowym makaronem. Tych ślubnych, czy wystawnych gdzieś tam przy oficjalnych stołach nie tykam, a z grzeczności zjem tylko rosół bez makaronu.
W twoim Towarzystwie ja bym taką chętnie:)
Uścisków moc, moja Kochana!
Ja też nie jestem wielbicielką rosołu w czystej postaci 🙂 Rosół zjem od czasu do czasu, najczęściej u rodziców mojego T. Zdecydowanie wolę inne zupy 🙂 Różne zupy krem jadłam, ale takiego rosołowego kremu nigdy. A wygląda świetnie 🙂 Z pewnością przetestuję czy mojej rodzinie zasmakuje 🙂