nie zdarza. Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że to pierwszy raz w moim
życiu, kiedy czytam kilka książek na raz. Zawsze wydawało mi się, że kiedy już
sięgamy po książkę, to mniej więcej świadomie i zwyczajny szacunek dla autora
wymaga, by poświęcić mu całą swoją możliwą uwagę.
wiem, dlaczego tak się stało. Jakaś taka kumulacja: Co czytasz? Pokaż… Mogę
zerknąć? Aaaa, to ciekawe. Przeczytać Ci coś?… I tak wciągnięta w sieć
różnorakich potrzeb, ciekawości i głodu pociągam kilka sznurków fikcji na raz.
No, może nie do końca fikcji, ale o tym za chwilę.
wynaleziona przez cud-męża w bibliotece. Od samego początku wzbudzająca
zainteresowanie. Bo – zapytany, dlaczego ta książka mu się podoba, odpowiedział
– że ona taka prawdziwa. I prawdę mówi, której się normalnie nie ujawnia. I że
jest o facetach… Sami rozumiecie. I tak ją zaczęliśmy czytać jednocześnie, co
się raczej także nie zdarza. „Biało-czerwony” to książka, którą, przynajmniej
ja, miałam ochotę rzucić o ścianę. Posłać w niebyt. Tyle, że rzeczywistość,
którą opisuje, istniałaby nadal. Kilka kartek dalej, pogodzona, wciągnięta i z
dystansem nie dawałam się już tak łatwo ponieść emocjom. Bohaterem książki jest
mężczyzna w średnim wieku, dobrze sytuowany adwokat, właściciel apartamentu w
odpowiedniej okolicy i o adekwatnym sąsiedztwie, luksusowego wozu, żony i
małego synka (koniecznie w tej kolejności) pozornie nowoczesny. Bo nowoczesność
pojmuje jako gwałt na prawdziwej, męskiej, sarmackiej naturze. Napisana lekko,
z charkterystyczną ironią i sarkazmem, dowcipnie i manierą, która wciąga i
tylko chwilami, z lekka nuży. Pomogła mi spojrzeć trochę inaczej na pozornie biało-czarny
świat relacji damsko-męskich. Pokazała inną i jednocześnie gdzieś tam podobną
perspektywę męskiego spojrzenia na świat pokazaną w „Ojciec .prl.”, którą Wam
gorąco polecam. I trochę jenak zasmuciła
– bo nawet jeśli to krzywe zwierciadło – to wciąż zwierciadło…
„Biało-czerwonego” więc ja skupiłam się na chwilę na „Wałkowaniu Ameryki”. Na
chwilę to dobre słowo, bo lektura ta, choć wciągająca wielce, pouczająca
jeszcze bardziej i ciekawa, to jednak wymagająca chwili skupienia, poświęcenia
jej czasu, by treści i informacje, przyswoić, zapamiętać. Właśnie do jej
lektury wracam, ale wystarczy naprawdę kilkadziesiąt stron, by móc ja polecić z
czystym sumieniem.
czytanej w Trójce byłam zachwycona lekkością stylu i piórem autorki. Wciągnęła
mnie opowieść. Kupiłam ją jeszcze w Polsce i także tam zaczęłam. I znowu. Wiele
okoliczności i innych pokus odwiodło mnie od lektury. A przecież warto po nią
sięgnąć. I ja do niej wrócę, na spokojnie, w najbliższym czasie. Polecam.
którą zapewne skończę czytać jako pierwszą, spośród wszystkich tych kilku
leżących na półce. Książkę pożyczoną przez Izę, która przeczytawszy notkę o „Dziewczynie
z zapałkami” (przeczytacie ją tutaj) pochłonęła ją w wielkim zauroczeniu. „Pasja
według Św. Hanki” urzeka tak jak „Dziewczyna”, poetyckim językiem i spojrzeniem
na świat. I tak sobie myślę chwilami, że o czymkolwiek by Anna Janko nie
napisała, ja czytałabym z zapartym tchem lub wstrzymanym oddechem, jak kto
woli. Bo sam język, kojarzenie słów z obrazami i te metafory, wystarczą by się
zachwycić. By czytać ją powoli, ze smakiem kosztować każde słowo, delektując
się frazą, którą spotkałam do tej pory jedynie u Emily Dickinson. I Anna Jakno
jest jest wielbicielką. Takie pokrewieństwo dusz, z którego my, czytelnicy,
możemy czerpać garściami. Rzecz jest o miłości, a jakże, zdradzie,
namiętności… ale zamknąć ją w tak krótkim, kilkuwyrazowym resumé byłoby
grzechem, którego popełniać nie chcę. Nikt nie dałby mi rozgrzeszenia. W
każdyma razie – autorka – z całą pewnością.
Rozmyślając o konieczności
ukończenia rozpoczętych lektur, a każda woła mnie po swojemu, słyszę w Trójce
opowieść Michała Nogasia o kolejnej, którą, mam poczucie, przeczytać muszę. Książka
nosi tytuł „Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie
ostępy”. Tak mówiła o niej w Trójce tłumaczka książki, Małgorzata Diederen-Woźniak: „W XIX kobiety zazwyczaj dążyły do tego, by wyjść za mąż. Następnie
poddawały się woli męża i wychowywały dzieci. Jednak nie wszystkie. Niektóre, których
losy opisane zostały w książce „Podróżniczki”, postanowiły zwiedzać
świat. – To były przede wszystkim tak zwane spinsters, czyli stare panny”.
„Wolf Kielich opisał
kilkanaście kobiet: Lady Hester Stanhope, Alexandrine Tinne, Ida Pfeiffer,
Isabella Bird-Bishop, Marianne North, Mary Kingsley, Daisy Bates, Alexandra
David Néel oraz inne odważne damy, które postanowiły wyrwać się z ram
konwenansu, poczuć smak niezależności, dać upust swojej prawdziwej naturze,
zaspokoić ciekawość… słowem: wyruszyć w daleki świat.” (cytaty pochodzą zestrony Polskiego Radia).
I tak lista książek się
wydłuża. Iza kupiła dla mnie kolejną, której lektury doczekać się nie mogę. Ale
o tym, może już innym razem.
Przynajmniej dzisiejszy przepis będzie krótszy. Wystarczy
mniej więcej 20 minut na jego realizację. A efekt? Bardzo pożywna i ciekawa w
smaku zupa. Nawet cud-mąż, który na takie, jak on to mówi – cuda, bio, eko i
bez mięsa – reaguje negatywnie, pochwalił wielce i zjadł ze smakiem. Polecam
więc i Wam gorąco.
Dawid Bieńkowski. Wydawnictwo W.A.B., 2007
„Ojciec.prl” Wojciech Staszewski, Agora 2012
Marek Wałkuski, Helion, 2012
Papużanka. Świat Książki, 2012.
Hanki” Anna Janko. Wydawnictwo Literackie, 2012
Wolf Kielich. Wydawnictwo W.A.B., 2013.
soczewicą i brokułami
Składniki: dla 2 osób
Przygotowanie:
Gotujemy 1 litr wody z 1,5 łyżeczką soli. Dodajemy
różyczki brokuła i gotujemy przez 5 minut. Po tym czasie brokuła przekładamy na
sitko.
Do wody po gotowaniu brokułów wsypujemy soczewicę,
mieszamy i gotujemy pod przykryciem 12 minut. W połowie gotowanie dodajemy
utartą marchewkę i pietruszkę.
W tym czasie na patelni prażymy migdały. (Migdały z
łatwością pozbawimy skórki gotując je najpierw przez 3 minuty).
Do zupy dodajemy ser i mieszamy do rozpuszczenia.
Przekładamy brokuły i gotujemy jeszcze przez 2 minuty.
Podajemy posypaną uprażonymi migdałami.
Smacznego!
Bienkowski jest tez autorem ksiazki "Jest", stylizowanej biografii Grzegorza Przemyka. To byli koledzy. Pamietam G.Przemyka z podstawowki… juz wtedy byl niezwykly. Teraz mowi sie, ze gdyby Go nie zamordowano, bylby poeta na miare K.K.Baczynskiego… tu przejmujacy wywiad-opowiesc, miedzy innymi z Bienkowskim ( Dawid B.) :
http://wyborcza.pl/1,75402,140201.html
Zawsze chciałam umieć czytać kilka książek na raz, ale nigdy mi to nie wychodziło. Pochłonięta jedną, siedzę nocami aż ją przeczytam i dopiero zaczynam następną. Ale jak wpadnę w ciąg to potrafię czytać jendą po drugiej i nieraz mi się zdarza, że już świta a ja nadal przewracam kartki:-).
Zupka przepyszna, lubie takie:-)
Demon w sieci,
W tej samej Wyborczej pisza, ze Bialo-Czerwony to najlepsza i jednoczesnie slaba ksiazka Bienkowskiego (http://wyborcza.pl/1,75517,4580736.html). Nie wiem, bo tylko te jedna czytalam, ale chetnie siegne po Jest, bo mnie nia zainteresowalas. Bardzo. Dziekuje. Zarzuca sie mu tam takze prostacki podzial rzeczywistosci i z tym akurat musze sie zgodzic… Zachecama Cie do lektury samej ksiazki. Wiem, ze by Ci sie spodobala.
To niesamowite, ze mialas okazje spotkac G.Przemyka. Dziekuje za link do wywiadu. Ide parzyc herbate i zasiadam do lektury 🙂
Moc serdecznosci 🙂
Olimpia Davies,
tak jak napisalam, mnie sie to takze nie zdarza. To pierwszy raz. Zawsze, tak jak Ty, czytalam jedna do konca i te ciagi sa moja codziennoscia, ale tym razem wyszlo inaczej. Przynajmniej wiem, ze to nie jest dobre rozwiazanie. Przynajmniej dla mnie. Wracam wiec do tradycyjnego modelu czytania 🙂 Serdecznie,
Anna
Jako dziecko potrafiłam czytać kilka książek naraz, ale z wiekiem stałam się "jednowątkowa" i już niestety tak nie potrafię. Te "Podróżniczki" przykuły moją uwagę. A zupa mi by na pewno bardzo smakowała, ale wciąż nie mogę pokonać awersji Małżona do soczewicy i ciecierzycy 🙁
Olu,
po tym doswiadczeniu stwierdzam tak jak Ty, ze i ja jestem z gatunku tych jednowatkowych. Podrozniczek juz sie nie moge doczekac, ale to dopiero, kiedy pojade do Polski.
CO do malzonkowej awersji… to chyba jakas skaza genetyczna. Niewielu, oj bardzo niewielu facetow znam, ktorzy soczewice tudziec cicerzyce by lubili. ALe o dziwo – cud-maz zjadl i bardzo musmakowalo. Mowil, ze z kazda lyzka smakowala mu bardziej. Szkoda tylko, ze nie widzielas tego sceptycyzmu, gdy zobaczyl zupe przed soba. Zawsze w takich wypadkach woli, by mu nie mowiono, co je 🙂
W razie ostrego przypadku awersji polecam Ci zamienic soczewice na kasze gryczana na przyklad lub jeczmienna albo peczak.
Serdecznie
Anna
Mam tak czasem. Teraz czytam trzy książki jednocześnie, a czwarta czeka na włączenie do zaklętego kręgu :)).
Mam ochotę na taką zupę! W ogóle dziś mam wielką ochotę na zupę.
Do zakletego kregu powiadasz. Jakos zdecydowanie to okreslenie tu bardzo pasuje 🙂
Ja tez, ja tez. Chyba zrobie powtorke. I tak sobie mysle, ze po Tlustym Czwartku to chyba tylko na zupe mozna miec ochote… nawet jesli zjadlo sie tylko jednego paczka 🙂
Serdecznie Cie pozdrawiam
Anna
Ja maksymalnie czytam dwie w jednym czasie, ale to też rzadko ;).
Teraz musiałam odłożyć Drwala (coś długo go czytam, a usłyszałam o nim właśnie w Trójce), na rzecz pożyczonej "Trójki z dżemem palce lizać".
Jestem wielbicielką Trójką, a piątkowe rozmowy Wałkuskiego i Kuby… no ach! 🙂 Muszę więc nabyć droga kupna jego książkę.
Na pewno zachęciłaś mnie do „Biało-czerwonego” i "Podróżniczek", a Janko nie znam!
Alu,
jakos sie chyba juz nie przekonam do Pana Witkowskiego…
I ja jestem sluchaczem Trojki, tyle, ze akurat piatkowe wieczory to wlasciwie nie udaje mi sie nigdy posluchac, nad czym ubolewam wielce. Zalapuje sie na koncowke listy 🙁
Na liscie zachet umiescilabym na pierwszym miejscu Anne Janko. Dziewczyne z zapalkami a potem Bilo-czerwony i Podrozniczki. DLa mnie to jest naprawde wyjatkowa pisarka i kobieta.
Pozdrawiam Cie serdecznie
Anna
Ja tylko tę jego książkę czytałam i podoba mi się bardzo, aczkolwiek znam osoby, które zaczęły od "Lubiewa" i się zniechęciły.
Jak mi się nie udaje w piątki posłuchać Wałkuskiego lub listy to się robię zła ;), a niestety tak się zdarza. Dziś na pewno lista mnie ominie.
Dziękuję za polecenia czytelnicze! 🙂
Pozdrawiam Cię :)))
Zaczelam Witkowskiego od Margot i jakos mnie do swojej tzw. artystycznej prozy nie przekonal. Zdecydowanie wole Klimko-Dobrzanieckiego.
Skoro lista Cie ominela mam tylko nadzieje, ze na koszt jakiegos innego rownie ciekawego wydarzenia 🙂
Na polecenia czytelnicze mozesz zawsze u mnie liczyc 🙂 Polecam sie na przyszlosc 🙂 Serdecznie
Anna
ja raczej mam kolejkę książek do przeczytania i gdy mam czas to biorę każdą po kolei i czytam:) Zupa wygląda pysznie:)
Mnie zdarzało się to kiedyś – czytać kilka książek na raz. Sama się sobie dziwię, jak się w tym wszytskim nie pogubiłam.
Teraz poświęcam się tylko jednej i całkowicie zagłębiam w akcję i świat w niej przedstawiony (do tego stopnia, że zapominam wysiąsć z autobusu! 🙂 )
Ale po jednej przeczytanej natychmiast sięgam po następną.
A co do zupy – rewelacyjna! 🙂
Piękne zdjecia.
Pozdrawiam! 🙂
Musze wypróbować, ponieważ pomysł bardzo mi się podoba 🙂
Justyna,
kolejka jest swoja droga… w postaci ksiazek ustawionych juz na polce i listy, ktora sie rozrasta i rozrasta… Ale to dobrze, tak powinno byc, by ciagle miec w sobie ten glod i wciaz go zaspokajac 🙂 Pozdrawiam Cie serdecznie
Kas,
jak dotad i ja trzymalam sie Twojego modelu czytelnictwa. Uznaje go zdecydowanie za najlepszy 🙂 przynajmnie dla mnie, i dla Ciebie i kilku innych osob, ktore tutaj takze to zadeklaroway i tego sie trzymajmy. A polskie czytelnictwo niech rosnie! Dziekuje i przesylam Ci moc serdecznosci,
Kamciss,
w takim razie zdecydowanie wyprobuj i daj znac, jak Ci smakowalo 🙂 Serdecznie
Anna
Mi się dość często zdarzało czytać kilka książek na raz, ale głownie dlatego, że jedna była dla przyjemności, reszta z obowiązku… Ostatnimi czasu skupiam się na jednej – chyba, że mnie nudzi, męczy, wtedy robię sobie przerwy i czytam inne 🙂
Apetyczna ta zupka, podoba mi się 🙂
Koleżanka zachwalała Janko, szczególnie "Dziewczynę z zapałkami", więc postanowiłam poznać tę autorkę. Zaczęłam od jej ostatniej książki. "Pasja według…" urzekła mnie przede wszystkim językiem. Trochę filozoficznie, trochę metafizycznie. Widać, że autorka starannie dobiera słowa, zastanawia się nad każdym porównaniem, etc. Miła odmiana, bo mam wrażenie, że współczesna literatura skupia się głównie na przedstawianej historii, zapominając, jak ważny jest styl i samo słowo…
Gin,
szczesliwie juz teraz nie musze czytac z obowiazku ale pamietam, jak to jest, rzeczywiscie, trzeba szukac ucieczki w fikcje, zeby nie zwariowac 🙂 Pozdrawiam
Justyna,
mam podobne odczucia. Ja wlasnie koncze Pasje, ale to konczenie przeciagam w mozliwa nieskonczonosc, wlasnie ze wzgledu na ten jezyk i to meta-filozoficzne nastawienie. Wiem, ze kiedy juz ja skoncze bedzie mi bardzo tej frazy brakowalo. Dlatego zazdroszcze Ci, ze Dziewczyna wciaz jeszcze przed Toba… i polecam Ci ja goraco. Pozdrowienia serdeczne zza belgijskiej granicy 🙂
Anna
Witam! Chciałam ugotować tą zupę, ale zastanawia mnie, czy 12 minut będzie wystarczające, żeby ugotować soczewicę? sprawdziłam inne przepisy i tam soczewicę radzą gotować nawet ponad godzinę… Skąd ta różnica? Pozdrawiam, Agata
Agata,
polecam po prostu sprobowac. Pogotuj ja 12 minut i sama sie przekonasz, czy juz jest gotowa. Wedlug mnie, jesli bedzie wymagalo dluzszego gotowania to i tak nie powinno zajac wiecej niz 15-20 minut, naprawde… Raz gotowalam 20 minut i rozgotowalam, a tak nie lubie bardzo.
Prosze, daj znac, jak sie udalo i jak smakowalo 🙂 Pozdrowienia serdeczne
Anna
Jestem osoba raczkującą jeśli chodzi o wszelakie strączkowe, dlatego wolałam spytać 🙂 nie znalazłam niestety w sklepie brokuła, natomiast kupiłam mieszankę ziaren firmy Florpak (zupa śródziemnomorska), doprawiłam luźno korzystając ze wskazówek na opakowaniu i muszę przyznać, że wyszła pyszna 🙂 Jak zdobędę brokuł, to dam znać jak poszło z tym przepisem. Pozdrawiam!
Witam! Ugotowałam zupę, mocząc soczewicę przez pół godziny w gorącej wodzie (takie wskazówki były na opakowaniu) i gotując tyle ile w tym przepisie i było super. Pozdrawiam!
Witam! Ugotowałam zupę, mocząc soczewicę przez pół godziny w gorącej wodzie (takie wskazówki były na opakowaniu) i gotując tyle ile w tym przepisie i było super. Pozdrawiam!