Niedziela wciąż jeszcze dnieje. Gasnący uśmiech słońca gdzieś na horyzoncie, na pożegnanie. Kilkanaście godzin na które czeka się tak długo. Po których tak wiele się sobie obiecuje. Właśnie i znowu – przemija. Póki jeszcze trwa. Wciąż jest czas na. Niespieszne poszukiwania w spiżarce miodu z nasturcji. (Cud-mąż ma wielki talent do przekręcania i mieszania nazw. Szczęśliwie, miód mniszkowy znalazł się nim herbata wystygła, na słodko, przynajmniej). Na rozmowy w samochodzie i wróżenie z chmur.
– Zobaczcie, jakie niebo. Jechał tędy wielki odrzutowiec…
– Nie mówi się jechał, tylko leciał…
– A może można też tak bardziej poetycko… samolot jechał po autostradzie nieba, hę?
– I wpadł na mur…
– No właśnie, na mur z chmur, o!
Na dyktanda, po polsku i po francusku, nową płytę Marka Knopflera (dla mnie, nie do przejścia. Tu nasze gusty muzyczne zdecydowanie się rozjeżdżają…), turniej piłkarzyków i głośną lekturę ostatnich fragmentów Romea i Julii.
Niedziela.
Którego dnia tygodnia jesteśmy najbardziej sobą, najbardziej szczęśliwi, odprężeni, niczym niemal nie przymuszeni? Mniej przejęci presją czasu? Może w niedzielę właśnie? Każdy kolejny dzień tygodnia ma swoje zadania. Każdy skażony sposobem w jaki go zaczynamy, jak o nim myślimy, jak przeżywamy. Poniedziałek? Najczęściej męczarnia. Przyłapani przez rzeczywistość, dobici widmem codzienności, znowu musimy zaczynać wszystko od nowa. Wtorek? Zaczynamy się rozkręcać, towarzyszy nam wizja kolejnych dni z reszty tygodnia. Środa? Nieśmiałe snucie planów na weekend. Czwartek? …
Sami wiecie. Wydaje się nam, że znamy zakończenie. Kolejnego odcinka.
Jeszcze tylko kolacja, lektura, i spać. Upłynie niedziela. Niektóe dni bywają tak transparentne jak woda. Przewidywalne, niczym nie zmącone. I czasami tak właśnie jest dobrze. Czasami tak potrzeba. Po nich przyjdą burze. Oby tylko takie jak te w szklance wody. Jaki tydzień przed nami? Czas na zmiany?
W radiu słyszę, że
– Wybiła północ. Już poniedziałek.
Czas na napisy końcowe.
Pójdę spać. I obudzę się rano. Chyba. Mam nadzieję. Oby.
Postanowienie na poniedziałek – Nie narzekać.
Jeszcze tylko – zaproszenie na tartę. Pierwszy raz upiekłam ją w wersji ze śliwkami. Wystarczyło może pół godziny, by zniknęła. Zjedliśmy ją we czworo. Do ostatniego okruszka. Chrupiąco-krucha, z soczystymi śliwkami i migdałową nutą. Pycha. Następne były znowu ze śliwkami. Dziś przyszedł czas na jabłka. Ale można ją też upiec z brzoskwiniami czy gruszkami. Polecam gorąco.
Dobrego dnia Wam życzę.
Wiejska tarta ze śliwkami
Składniki:
Na spód:
175 g mąki
1 płaska łyżeczka skórki z
cytryny
cytryny
1 łyżeczka cukru
szczypta
soli
soli
110 g (8 łyżek) zimnego
masła, pokrojonego na kawałeczki
masła, pokrojonego na kawałeczki
2 łyżki soku z limonki (lub
wyciśniętego soku z cytryny)
wyciśniętego soku z cytryny)
2 łyżki kefiru/maślanki/gęstego
jogurtu naturalnego
jogurtu naturalnego
Na nadzienie:
700 g wypestkowanych i
pokrojonych w cienkie plasterki śliwek węgierek – u mnie były tym razem jabłka, polecam antonówki
pokrojonych w cienkie plasterki śliwek węgierek – u mnie były tym razem jabłka, polecam antonówki
50 g cukru
1 czubata łyżka mąki
szczypta soli
1/2 łyżeczki esencji
migdałowej (opcjonalnie)
migdałowej (opcjonalnie)
1/2 filiżanki płatków
migdałowych (opcjonalnie)
migdałowych (opcjonalnie)
jajko do posmarowania
ciasta, gruby cukier do posypania
ciasta, gruby cukier do posypania
Przygotowanie:
1. Przygotowujemy kruche ciasto: siekamy mąkę z masłem,
cukrem, skórką i solą tak, by uzyskać grudki wielkości ziarna groszku. Mieszamy
sok z cytryny z kefirem, dodajemy do ciasta, mieszamy widelcem, a następnie –
palcami, szybko zagniatamy. Jeśli ciasto jest zbyt suche, można dodać łyżeczkę
kefiru.
cukrem, skórką i solą tak, by uzyskać grudki wielkości ziarna groszku. Mieszamy
sok z cytryny z kefirem, dodajemy do ciasta, mieszamy widelcem, a następnie –
palcami, szybko zagniatamy. Jeśli ciasto jest zbyt suche, można dodać łyżeczkę
kefiru.
2. Rozkładamy na stole arkusz folii spożywczej, układamy na
niej ciasto, owijamy go folią, formując „dysk”, zawijamy szczelnie i
wkładamy do lodówki na 2 godziny. (U mnie wystarczyła 1 godzina).
niej ciasto, owijamy go folią, formując „dysk”, zawijamy szczelnie i
wkładamy do lodówki na 2 godziny. (U mnie wystarczyła 1 godzina).
3. Przygotowujemy śliwki. Mieszamy je z pozostałymi
składnikami.
składnikami.
4. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 200 stopni C (u mnie
opiekacz z termoobiegiem do 180 stopni).
opiekacz z termoobiegiem do 180 stopni).
5. Na stolnicy rozkładamy papier do pieczenia i bezpośrednio
na nim cienko rozwałkowujemy wcześniej przygotowane ciasto na krążek o średnicy
około 32 cm. Jeśli będzie potrzeba – podsypujemy lekko mąką podczas wałkowania.
Nakładamy nadzienie, zostawiając pięciocentymetrowy margines wolnego brzegu.
Dokładnie zawijamy ciasto nad nadzieniem. Smarujemy jajkiem, posypujemy cukrem.
Delikatnie przesuwamy ciasto ze stolnicy na blachę do pieczenia (jeżeli macie
dużą blachę, można bezpośrednio na niej rozłożyć papier i wałkować ciasto).
Tartę pieczemy około 40-45 minut.
na nim cienko rozwałkowujemy wcześniej przygotowane ciasto na krążek o średnicy
około 32 cm. Jeśli będzie potrzeba – podsypujemy lekko mąką podczas wałkowania.
Nakładamy nadzienie, zostawiając pięciocentymetrowy margines wolnego brzegu.
Dokładnie zawijamy ciasto nad nadzieniem. Smarujemy jajkiem, posypujemy cukrem.
Delikatnie przesuwamy ciasto ze stolnicy na blachę do pieczenia (jeżeli macie
dużą blachę, można bezpośrednio na niej rozłożyć papier i wałkować ciasto).
Tartę pieczemy około 40-45 minut.
6. Po upieczeniu delikatnie przesuwamy ciasto z papierem do
pieczenia z blachy na kratkę. Na kratce pozostawiamy do przestygnięcia i
odparowania * * * – ważne dla zachowania kruchości ciasta.
pieczenia z blachy na kratkę. Na kratce pozostawiamy do przestygnięcia i
odparowania * * * – ważne dla zachowania kruchości ciasta.
* filiżanka – 250 ml
** tartę można też robić z
innymi owocami – jabłkami, brzoskwiniami, morelami, gruszkami, a nawet jagodami
innymi owocami – jabłkami, brzoskwiniami, morelami, gruszkami, a nawet jagodami
* * * odparowanie w przypadku tej tarty to bardzo ważna czynność, której nie należy zlekceważyć
Przepis pochodzi z forum CinCin, podpatrzony na blogu Bake&Taste.
Smacznego!
pyszniutka:d w sam raz dla mnie!:)
Super apetyczna! Pozdrawiam!
Zjadłabym kawałek tej tarty 🙂
Wspaniale wygląda! Z taką tartą dzień na pewno będzie usmiechnięty.:)
I tego właśnie życzę,pozdrawiam:)
Pyszka i jak pięknie wygląda – ślicznie 🙂
Anno,
u mnie dziś też króluje tarta. Wygląda bardzo podobnie, ale zrobiłam ją z zupełnie innego przepisu 🙂 Jestem pewna, że Twoja smakuje wyśmienicie!
Pozdrawiam serdecznie,
Edith
Ogłośmy od razu tydzień bez narzekania. Dla wewnętrznego treningu i lepszego samopoczucia. Co by nie było to jest dobrze! Mimo, że dziś poniedziałek 🙂
nie bez powodu uwielbiam tarty 😉
Ja niedziel nie lubie. Od zawsze. Moze dlatego, ze ja lubie robic COS, a w niedziele jakos tak sie wszystko rozlazi i rozpreza wlasnie, za bardzo, jak na moj gust…
Ale z taka tarta moglabym nawet przez chwile sie polenic. Przysiasc na moment. Nie robic nic.
Antenka, Sylwia, Przecinkowa,
dziewczyny Drogie, sprobujcie wiec ja upiec. Jest warta tego niewielkiego w sumie wysilku… Pozdrawiam serdecznie,
Majana,
po tarcie juz tylko wspomnienie zostala, ale rzeczywiscie, dzien jakis taki bardziej usmiechniety 🙂 serdeczne pozdrowienia
Kuchennefascynacje,
dziekuje i polecam sprobowac, pozdrowienia serdeczne
Madame Edith,
tarty to moja wielka slabosc, najbardziej ulubione sposrod wszystkich ciast. I Tobie widze blisko do takiej slabosci… 🙂 Serdecznie Cie pozdrawiam
Katarzynko,
bardzo mi sie podoba Twoj manifest. Popieram i przylaczam sie do akcji 🙂 Co by nie bylo jest dobrze. Tak trzymaj! Serdecznosci moc
Pasjonatka,
to tak jak ja 🙂 serdecznie
Maggie,
pamietam, juz chyba kiedys o tym pisalas. A ja bardzo lubie niedizele. Wlasnie za to, ze mozna nic nie robic. Ale robic nic to tez sztuk. Bo coz znaczy nic. Czasami bardzo wiele… Pozdrawiam Cie serdecznie
Anna
aż oczy mi się cieszą:)
Pozdrawiam!
zielonakuchnia.blogspot.com
Przesmakowita tarta! Cudne fotki! 🙂
oj tam, narzekaj – ktoś musi 😉
urzekłaś mnie swoja tartą
cudowna, zjadłabym kawałek. 🙂
boskie 🙂 idealne na taka pogode 🙂
Takie jabłkowe ciasto musi być pyszne, bo też tak wygląda 🙂
Cudowne zdjęcia!
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza,
to fajne uczucie, sprawic, ze komus oczy sie ciesza nawet jesli to glownie zasluga samej tarty, pozdrawiam serdecznie
Droczilka,
dziekuje i pozdrawiam serdecznie
Ola,
sluszna uwaga 🙂 bede pamietac, na przyszlosc, na razie trzymam sie poniedzialkowago postanowienia, a wiadomo, jak z nimi trudno, pozdrawiam serdecznie
Matylda,
u mnie juz ani okruszka 🙂 pozdrawiam serdecznie
Madleine,
zgadza sie, idealna. Pozdrawiam serdecznie
Basia,
a ze sliwkami to po prostu – poezja smaku… pozdrowienia serdeczne
Anna
Aniu, pięknie Ci się upiekła. cieszę się, że i Wam przepis tak posmakował (u mnie też jest pieczona bardzo często)
pozdrawiam!
Kasiu,
musze jeszcze wyprobowac rustykalnej, ktora tez tak zachwalalas 🙂 Pozdrowienia serdeczne
Anna
wspaniała!!! takie ciasta kocham i robię często dla siebie bo inni domownicy na szczęście nie przepadają 🙂
Przepysznie wygląda!:)
Anno, ostatnio przemyśliwuje na te tematy… Zastanawiam się właśnie wtedy czy w środę, czy w niedzielę jestem sobą ta właściwą, a może na urlopie…? Mam nadzieje, że jednak w niedzielę, bo mam plany, ochotę i jestem wypoczęta(zazwyczaj) i wtedy gęba mi się śmieje, a jak przychodzi tydzień to z markotną i smutną miną – zupełnie nie wypoczętą – przyznaję, że to chyba… raczej taka tygodniowa jestem…
I tak, widzisz, nie mam i ja jednoznacznej odpowiedzi…
A Twoja tarta… Może ten kefir w niej daje tarte idealną…? I ciasto, które przy połączeniu z owocami nie daje wrażenia swego rodzaj zakalcowatości…
Zdjęcia dają klimat przyjemnego niedzielnego popołudnia:). I Bolesławiec dostrzegam:)
Buziaki, Kochana moja!
Wiewiora,
moi inni domownicy czyli dzieciaki tez nie tkna… wiec cala jest dla nas, dla mnie i dla cud-meza 🙂 Pal licho, ze wszystko idzie potem w biodra. Ile za to wczesniej daja radosci 🙂 serdecznie
Anika,
dziekuje i pozdrawiam
Ewelino Kochana,
jakos trudno mi jest sobie Ciebie wyobrazic z markotna i smutna mina… naprawde. Ja Cie nigdy taka nie widzialam. Z akcentem na nie widzialam, jesli wiesz o czym pisze, hm…
No i pracujesz z ludzmi, ktorych na pewno zarazasz usmiechem i entuzjazmem…
W taki oto sposob nie znalazlysmy odpowiedzi.
Z ta tarta to chyba kwestia zakwaszenia ciasta. Ja uzylam jogurtu, dodalam cytryny i to chyba o to chodzi. Tu lezy sekret. Boleslawiec to jeszcze prezent slubny, tyle lat juz nam sluzy… Usciski serdeczne
Anna
Po prostu bajka. Siedzi w piekarniku juz i jesli smakuje tak, jak pachnie, to bedzie oblednie. Ciezko bedzie z tym obowiazkowym stygnieciem i suszeniem… Nastepnym razem bedzie ta z Normandii tez wyglada cudnie, ale na Twoich zdjeciach wszystko wyglada bosko! Ewa (byla Stadnik:-)
Ewus,
ja bym Cie rozpoznala, nie martw sie. Ciacho juz pewnie zjedzone. Mam nadzieje, ze smakowalo malzonkowi 🙂 Dziekuje za mile slowa i ciesze sie, ze dalas sie skusic. Buziaki serdeczne dla Was
Anna
Robilam ta tarte milion razy, nie ma pyszniejszej na swiecie.
OMG! To dopiero rekomendacja! Bardzo się cieszę i dziękuję Ci Aniu bardzo za ten komentarz:-)
Pozdrawiam serdecznie,
Anna