Marzą mi się świeże pomidory, panzanelle i bruchetta z ich dodatkiem.
Ten ich upojny zapach, który czerpią ze słońca.
Tęskni się łatwo osiągalna dojrzałość, jędrność delikatnej skórki i spływający po dłoniach sok. Mogło by już nie być wiosny, tylko to lato. Już, teraz, zaraz.
Tymczasem, trzeba sobie radzić. W ulubionym ekologicznym sklepie kupuję buraki (walka z anemią), zioła, sery, czosnek, grejfruty na nowy syrop i kilka puszek włoskich pomidorów. Nie lubię przetworów zamkniętych w puszkach, ale akurat te, na których mi najbardziej zależy, są tylko takie.
Gotuję krem, gęsty i aromatyczny. Zapach snuje się po kuchni, wędrując aż pod wycieraczkę. Kiedy wracam do domu, to właśnie on wita mnie na progu. Wciąż tu jest, był i czekał kilka godzin.
Cud-mąż mruży oczy jedząc. Smakuje mu.
Talerz gorącej zupy. Dom. Jak dobrze.
Niech Wam się weekend uda. Odpoczywajcie i cieszcie się sobą. Posyłam Wam moc uśmiechów.
Krem pomidorowy z bazyliowym pesto
Składniki: na 2 duże porcje
3 puszki pomidorów (po 400 g), najlepiej włoskich, organicznych
55 g suszonych pomidorów
65 g mascarpone
1 łyżka oliwy
2 duże ząbki czosnku
sól, pieprz, cukier
Na pesto:
5 dużych ząbków czosnku
30 g listków bazylii (jeden duży pęczek)
sól, pieprz
pinie
Przygotowanie:
1. Na oliwie dusimy pokrojone drobno ząbki czosnku. Dodajemy pomidory z puszki. Gotujemy 10 minut.
2. Suszone pomidory kroimy w dużą kostkę. Dodajemy do już gotujących się. Mieszamy. Gotujemy jeszcze 15 minut.
3. Przygotowujemy pesto. Siekamy grubo czosnek. W moździerzu ucieramy sól z czosnkiem. Stopniowo dodajemy listki bazylii, ucierając do uzyskania kremowej konsystencji. Odstawiamy.
4. Pomidory doprawiamy do smaku solą, pieprzem i cukrem (lub miodem bazyliowym).
5. Pomidory miksujemy razem z mascarpone do uzyskania kremowej konsystencji.
6. Gotujemy jeszcze przez chwilę.
7. Przelewamy krem do miseczek. Dodajemy pesto, posypujemy uprażonymi piniami.
Smacznego!
Cudowna zupa, niemal czuje, jak pachnie. A pomidory – te prawdziwe, wygrzane sloncem, pachnace – juz blisko 🙂
Tylko jedno mogę rzec… połączenie idealne!!!
Pycha zupa, Anno:). Naprawdę fajne połączenie z pesto i smaczne:).Cud mąż mrużący oczy… – widzę to:).
A ja właśnie dziś jadę do domu – jest plan: w ramach relaksu skopać mamie szklarnię, aby można było posiać nowalijki:). Zatem wszystko zmierza ku latu, za którym tęsknimy:) i ku temu aby cieszyć się sobą po skopaniu przy kawce – może nawet w słońcu, na które mam nadzieję…
Uściski najcieplejsze Ci posyłam:*
Cudowne połączenie, pyszna zupa!:)
Pozdrowienia
Maggie,
masz racje, ale tak sie tesknia te pomidory chwilami, ze trudno wytrzymac i to blisko mocna sie przeciaga… pozdrawiam Cie serdecznie
Wiewioreczko,
polecam Ci ja, dla przyszlej mamy to swietny pomysl na obiad 🙂 pozdrowienia serdeczne
Ewelino Droga,
ja jakos ciagle nie moge sie do ogrodu wybrac, dla mnie ciagle jest za zimno… ale moze niedlugo, rabarbar do posadzenia czeka i kwiaty… A o takiej niespiesznej kawce, znaczy herbatce, na swiezym powietrzu marze cala zime 🙂 Zazdroszcze i pozdrawiam serdecznie
Majana,
dziekuje i pozdrawiam serdecznie
Anna
Lubię pomidorowe, a zdjęcie jeszcze dodatkowo plusuje tę zupę 🙂