O tym, co te wszystkie przepisy mają wspólnego z kolędnikami, i to na rowerach, już niedługo, w każdym razie, jeszcze dzisiaj…
Tymczasem polecam lekturę samych przepisów. I niezmiennie, gorąco, zachęcam do ich wypróbowania.
Zadzwonili do drzwi. Otworzono im. Onieśmieleni na równi z domownikami. Jeden z nich zresztą w podwójnej roli występował, kolędnika i gospodarza. Herodem był, przejętym niezwyczajnie. Wszak pierwszy to raz. Dla nas wszystkich. Nie pomyślałabym nigdy, że tu, w Belgii przyjmować będziemy prawdziwych kolędników. Diabła, o ogniście wysmarowanej twarzy, z ogonem, jak się patrzy, ale gorzej się siedzim. Uskrzydlonego Anioła o blond włosach i krzepiącej posturze, ze Śmiercią nie było mu do twarzy… oj, nie. Straszyła była dzieci, jak na śmierć przystało…Gwiazda jak na gwiazdę przystało – świeciła prawdziwie, Grajek kolędy grał na (przepraszam za brak orientacji, to był chyba miniakordeon?) ważne, że czysto, przynajmniej na początku. I była dobra nowina, zapowiadana przez Mirka. A że przyjechali na rowerach? Czy kogoś jeszcze coś może zdziwić w tym kraju? Miejscowego, właściciela baru, w którym trupa przebierała się była przed pierwszym występem, nie zaskoczyli nic a nic. Ściszył nawet radio, gdy Grajek grać zaczął, po prawdzie też, zaraz zgłośnił, jak tylko Grajka na żywo usłyszał. Ale za to dla maskującego się Diabła światło mocniejsze włączył.
I kto by pomyślał? Że poważnym, dorosłym piwokolarzom będzie się chciało? Jeżeli chcecie dowiedzieć się o nich czegoś więcej, zapraszam na stronę K.S. Zygmunt Bruksela. Zainteresowanym polecam dokładną, podkreślam – dokładną, lekturę regulaminu, definiującego między innymi piwokolarstwo jako, cytuję: „sport, w którym zawodnicy pokonują rowerem (ewentualnie go pchając) trasę składającą się z przynajmniej trzech punktów kontrolnych, tzw: Biere Arret (dalej: BAR) najkrótszą możliwie trasą. Wygrywa ten zawodnik, który pierwszy, bądź jako jedyny, dociera do mety.” Od siebie dodam tylko, że niezmiennie czekam na wdrożenie artykułu 19 powyższego regulaminu. Kolędnikom zaś mówimy raz jeszcze – Dziękujemy.
A oto, czym kolędników przyjęliśmy. Dość, by pokrzepić na dalszą drogę, wystrczająco, by zmotywować a nie rozleniwić i w drzemkę poobiednią nie zapaść.
Grzaniec
Składniki :
2 l czerwonego wina, użyłam półwytrawnego
1 duża cała pomarańcza
2 esencje herbaciane – użyłam Earl Gray
3 cm kawałek świeżego imbiru
kilka kawałków imbiru kandyzowanego
8-10 cm kawałek cynamonu
kilka suszonych moreli
15-20 goździków*
100 g cukru
cukier wanilinowy
całe ziarna kolorowego pieprzu – około 1 łyżeczki
po dużej szczypcie gałki muszkatołowej i kardamonu
Przygotowanie:
1. Wlewamy wino do dużego garnka. Nastawiamy średni ogień. Staramy się nie doprowadzić do wrzenia. Gdy temperatura wina jest już wysoka dodajemy esencję herbacianą. Ja urywam po prostu sznurki od torebek i tak je wkładam do garnka. Gotujemy je tak około 20 minut.
2. Po tym czasie torebki wyciągamy i wsypujemy przyprawy, korę cynamonową, morele i posiekany drobno imbir. Wkrajamy pomarańczę w plasterkach, razem ze skórką. Pamiętajmy ją wcześniej wyszorować i sparzyć.
3. Słodzimy do smaku. Mieszamy do rozpuszczenia się cukru.
4. Gotujemy wino na średnim ogniu jeszcze około 30 minut. Po tym czasie przykrywamy i zestawiamy z kuchenki. Przed podaniem podgrzewamy ponownie.
*podane ilości przypraw to kwestia indywidualna. Proponuję, aby dodawać je nie od razu a stopniowo, doprawiając i szukając smuku, który to nam najlepiej przypadnie do gustu.
Bułeczki bazyliowe z fetą
Składniki:
garść świeżych liści bazylii (około 6 g)
1 łyżka dobrej oliwy
1 łyżeczka grubej soli morskiej
1 ząbek czosnku (4 g)
160 g mąki tortowej
120 g mąki orkiszowej zwykłej
1 jajko w temperaturze pokojowej
12 g świeżych drożdży
1 łyżeczka cukru
25 ml mleka
25 ml wody
50 g miękkiego masła
Na nadzienie:
135 g fety
55 g gęstej śmietany
1 ząbek czosnku
Przygotowanie:
1. Podgrzewamy mleko z wodą.
2. Do miski przesiewamy mąkę tortową i orkiszową. Mieszamy. Robimy w nich zagłębienie.
3. Wkruszamy do niego drożdże. Zasypujemy cukrem, mieszamy i zalewamy połową wody zmieszanej z mlekiem. Mieszamy łyżką w zagłębieniu tak, aby drożdże się rozpuściły, zabierając mąkę, tyle ile potrzeba, by powstała gęsta papka. Miskę przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na 15-20 minut.
4. W tym czasie w moździerzu ucieramy bazylię z oliwą i pokrojonym wcześniej czosnkiem oraz solą. Jeśli nie mamy moździerza miksujmy wszystko razem w blenderze.
5. Roztrzepujemy jajko widelcem, dodajemy je do miski, mieszamy. Dodajemy resztę wody z mlekiem i bazylię roztartą na papkę. Przekładamy na stolnicę i zaczynamy wyrabiać. Na końcu dodajemy masło. Wyrabiamy do momentu uzyskania jednolitego, gładkiego ciasta.
6. Formujemy kulę, którą przekładamy do wysypanej mąką miski, przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 1 godzinę.
7. Przygotowujemy nadzienie. Widelcem rozdrabniamy w miseczce fetę, dodając stopniowo śmietanę. Na końcu dodajemy posiekany drobno czosnek. Doprawiamy solą i pieprzem.
8. Kiedy ciasto wyrośnie, wyrabiamy je jeszcze raz krótko. Dzielimy na kawałki o wadze ok. 40 g każdy. Rozpłaszczamy na dłoni placek i nakładamy na środek farsz. Składamy brzegi do siebie. Formujemy bułeczkę. Układamy na blasze wyłożonej pergaminem, sklejeniem do dołu. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy jeszcze na 30 minut od momentu ułożenia ostatniej bułki na blacie. Przed włożeniem do piekranika smarujemy każdą bułkę roztrzepanym lekko białkiem.
9. Nastawiamy piekarnik na temperaturę 175 stopni. Bułki wkładamy do środka w momencie, gdy osiągnie on temperaturę 100 stopni. Nie włączamy nawiewu. Pieczemy około 15 minut, do momentu, gdy bułki ładnie się zezłocą. Studzimy na kratce.
Razowiec z boczkiem, grejfrutem i awokado
Składniki:
bochenek razowego chleba (użyłam razowca na ciemnym piwie z syropem klonowym)
1 grejfrut
1 awokado
wędzony boczek w plasterkach podsmażonych na chrupko
rukola
prażona cebulka
Przygotowanie:
1. Obieramy grejfruta, pozbawiając go dokładnie skórki i białych błonek. Odstawiamy.
2. Obieramy awokado. Wyciągamy pestkę, od razu obficie skrapiamy cytryną. Rozdrabniamy widelcem. Doprawiamy solą i pieprzem.
3. Chleb kroimy na niezbyt grube kromki.
4. Każdą z nich smarujemy masłem.
5. Następnie nakładamy pastę awokado, rozsmarowujemy, układamy na tym listki rukoli, małe kawałki grejfruta, i plasterki boczku, całość posypujemy cebulką.
6. Kanapki przekładamy do wyczerpania składników. Podajemy.
Smacznego!
Cudowne propozycje! Zwłaszcza wino grzane:). Super pomysł, musze wypróbować:).
Uwielbiam grzańca w Zakopanem . 🙂
Pozdrawiam :*
Ale tu się świątecznie zrobiło! 😀 te smaki, kolory,zapachy…ach!
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Kolednicy na rowerach? Zaintrygowalas mnie – czekam na opowiesc 🙂
Ale piękne zdjęcie grzańca… 🙂
śliczne zdjęcia
Powtórzę się, śliczne zdjęcia – potrafisz atmosferę zrobić…
oj ta kanapeczka ….cos dla mnie:) …. i jeszcze kubeczek grzańca poproszę:)
Te bułeczki wyglądają tak zachęcająco!:)
A gwiazdki anyżu, choć smaku ani zapachu nie lubię, uwielbiam. To taki mały cud natury!:)
Najbardziej do gustu przypadły mi chyba bułeczki z fetą, uwielbiam ten ser, jest tak dobry, że mogłabym go jeść bez końca. Bułeczki przy jego udziale muszą być rewelacyjne 😀 A po takim grzańcu kolendnicy nie pospadali czasem ze swoich rowerów? ^^
Majana,
wyprobuj koniecznie, polecam. Chociaz oczywiscie z grzancem w Zakopanem boje sie konkurowac. O to Zakopane glownie chodzi 🙂 Serdecznie
Russkaya,
dziekuje i ciesze sie, pozdrawiam Cie serdecznie
Maggie,
mam nadzieje, ze opowiesc o kolednikach na rowerach Ci sie spodobala 🙂 pozdrawiam Cie serdecznie
Forum,
dziekuje i pozdrawiam serdecznie, mam nadzieje, ze na tyle zachecajace, by dac sie skusic 🙂
Dorota20w, Fanny
dziekuje WWam i pozdrawiam serdecznie
Jolu,
chetnie bym cie poczestowala, gdybyz to tylko bylo mozliwe, pozdrawiam Cie serdecznie
Pees,
dziekuje 🙂 smakija tez bardzo ciekawie, pozdrawiam serdecznie
Toczka,
to zupelnie jak cud-maz. Stad pomysl wlasnie. EKipa techniczna musiala dojechac do ostatniego domu na trasie… czy to wina grzancow wypitych podczas koledowania czy kapcia w kole, juz nie mnie oceniac 😉 pozdrowienia serdeczne
Anna
Anno, na stronę KS weszłam oblukałam zdjęcia, pozdrowiłam w myślach co niektóre Postaci;)i myślę, że to musiała być niezła zabawa z Tymi Kolędnikami na rowerach:) Grzaniec uwielbiam! Pięknie go sfotografowałaś:)Same pyszne smaki na te światła braki… chętnie przysiadłabym się do Tych Kolędników razem z Wami:)
P.S. Je voudrais la lumiere…
Kochana,
sama wiesz, przyjac Kolednikow, nie jest latwo, by bylo godnie… A juz takich Kolednikow, no coz… Zabawnie bylo bardzo i wyjatkowo, chwala im za to, pozdrowienia serdeczne
PS. Moi aussi…
BArdzo lubię grzane wino, jednak to w moim wykonaniu jest jedynie marna podróbką Twojej propozycji. Muszę sie poprawić 🙂
Piwokolarze, rany Ania brak slow, dech zapiera w piersiach… Ale ten Président de FIGI jest formalista, grzaniec czy piwo – procenta sa procenta :))) Usciski dla kolarzy, dla autorki grzanca buziaki 🙂